Bardzo niespokojnie minęła pielgrzymom noc z piątku na sobotę, Dwukrotnie przeżyli burzę z potężnymi błyskawicami. Byli też świadkami pożaru w domu obok obozu. W sumie spali zaledwie po dwie lub trzy godziny.
Przeżyć burzę pod namiotem – dla większości było to pierwsze doświadczenie w życiu. Czarne niebo co chwilę rozorywały potężne błyskawice. Towarzyszył temu olbrzymi huk. – Momentami było jasno, jak w dzień – mówią pątnicy, dodając, że włosy jeżyły się na głowach ze strachu.
Około pierwszej w nocy nad niedużym domkiem obok pielgrzymkowego pola namiotowego pojawił się ogień. Okazało się, że na skutek trafienia piorunem lub zwarcia instalacji elektrycznej domek zaczął się palić. W środku mieszkała dziewięćdziesięcioletnia staruszka. Pątnicy ruszyli na ratunek. Jeden z nich wyniósł babcię z pożaru. A później przyjechała straż pożarna. Rozpoczęło się dogaszanie budynku. W czasie Mszy św. w sobotni poranek pielgrzymi od razu zdecydowali, że ofiary na tacę przeznaczone zostaną na pomoc w odbudowie mieszkania starszej pani.
Mimo zmęczenia i nieprzespanej nocy trzeba było po Mszy św. ruszyć dalej. Jasna Góra czeka.
ks. Jarosław Kwiecień